Czy człowiek „w pewnym sensie” może stać się Bogiem?

Tytułowe pytanie zadał mi Pan Grzegorz.
Zastanawiałem się czy poruszyć ten temat na blogu. Bo odpowiedź jest oczywista człowiek może stać się Bogiem mimo, że Bóg jest tylko jeden. Co potwierdził Syn Boży Chrystus, podczas pobytu na Ziemi, wstępując w ciało Jezusa.
Człowiekowi od momentu pojawienia się na Ziemi nieśmiertelnego pokolenia Adama i Ewy. Tylko raz udało się zostać Bogiem. Tym człowiekiem był Jezus; syn Marii. Został on wybrany przez Boga, aby wstąpił weń Duch Boży Chrystusa. Wówczas obaj stworzyli jedność w Duchu i ciele – Syna Bożego Człowieczego. Tak Jezus stał się Jezusem Chrystusem – Synem Bożym Człowieczym. Którym był przez 1260 dni, a stało się to wyłącznie z woli Boga Ojca.
Nigdy nie stanie się tak, aby człowiek stał się Bogiem z własnej woli. Bo nikt nie jest w stanie zmusić Ducha Bożego, aby w niego wstąpił.
Człowiek co najwyżej może kształtować się w swoim duchu ku doskonałości Boskiej, której w oryginale nigdy nie osiągnie.
I zapewne o to Panu Grzegorzowi chodzi; pisząc „w pewnym sensie”, miał na myśli: po części, lub jak gdyby.
Pytanie brzmi: tylko jak człowiek ma to robić, aby zbliżyć się do Boga jak najbliżej?
Odpowiedź jest jedna: przez nauki Chrystusa i siebie samego. Tym bardziej, że ma ułatwione zadanie, Bóg przecież dał ludziom „instrukcję” – Dekalog. Gdzie w dziesięciu punktach pokazał drogę jak zbliżyć się do niego. Prawo, którego żaden katolik nie przestrzega!
Więc dlaczego się modli?
„Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Skoro niewielu polskich katolików obchodzi wola Boga. Dla przykładu choćby taka:
„Jeżeli odpuścicie ludziom ich winy, odpuści wam także wasz Ojciec niebieski. Lecz jeżeli nie odpuścicie ludziom, to i Ojciec wasz nie odpuści wam win waszych”. 6. 14-15 Ew Mt.
Czy tu jest napisane: „Nie musicie nikomu odpuszczać, ani prosić swoje ofiary o odpuszczenie, bo wam i waszym winowajcom odpuści kapłan”. Ależ wielu przecież tak myśli i żyje. Upodlają jeszcze swoją ofiarę, zamiast prosić o wybaczenie. Z drugiej strony czy ofiara potrafi przebaczyć – odpuścić? A potem jedni i drudzy  idą do spowiedzi „oczyszczają się” u kapłana… i dalej upodlają, nie wybaczają, i znów się modlą:
„I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Czy taki człowiek może „w pewnym sensie stać się Bogiem”?
Nie!
Taki człowiek co najwyżej zbliża się do Szatana. Co więcej on mu służy. Bo Szatan swoją przebiegłością o to doskonałe zadbał. Dziwnym trafem do wzoru modlitwy przekazanej przez Jezusa Chrystusa. Dopisane zostały dwa z pozoru niewinne zdania:
„I nie wódź nas na pokuszenie”. 6. 13 Ew Mt.
Bóg zwodzi nas i kusi do grzechu?
A może grzesząc nie robimy tego z własnej woli, lecz z woli Boga, który nas zwodzi i kusi? Zatem jesteśmy usprawiedliwieni na drodze do zbawienia bo nie wiemy, czy grzesząc nie byliśmy kuszeni przez Boga.
I drugie zdanie:
„Ale nas zbaw ode złego”. 6. 13 Ew Mt.
Nie tylko prosimy Boga, aby nas nie zwodził i nie kusił, ale żeby jeszcze oczyszczał nas z grzechów, które popełniamy. Czyli pilnował abyśmy byli bez grzechu.
Więc jak mamy dać Bogu świadectwo naszej wiary?
Naszej szczerej woli życia zgodnie z nauką i Prawem Bożym. Skoro w naszej modlitwie tymi dwoma ostatnimi zdaniami zaprzeczamy woli osobistego zaangażowania się do zbliżenia z Bogiem. Zwalając odpowiedzialność za nasze grzechy na Boga.
Co więcej już na samym wstępie naszej modlitwy:
„Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech,
święć się imię Twoje.
Przyjdź królestwo Twoje”.
Dajemy świadectwo naszej dwuznacznej postawy. Tym samym językiem co się modlimy i wychwalamy imię Boże. Tym samym językiem przeklinamy bliźnich – nawet w imieniu Boga. Tym samym językiem pomawiamy i upodlamy braci swoich. Wreszcie używamy Świętego Imienia jak towaru handlowego i pieniądza, powołując się na Boga przy każdej okazji i na pokaz.
I myślicie, że do takiego królestwa Bóg przyjdzie?
A może to my powinniśmy wpierw wstąpić do królestwa Bożego jeszcze tu na Ziemi.
Tworząc je oddolnie, gdzie wierzący ludzie, przestaną modlić się na pokaz, aby to inni zauważali ich pobożność.
Królestwa Bożego, gdzie nie będzie kleru handlującego Bogiem.
Przecież można pomodlić się w zaciszu i skrytości, a Bóg zawsze nas zauważy.
Królestwa gdzie ludzie będą szanowani i traktowani tak, jakbyśmy chcieli by nas traktowano.
Dlatego nauczmy się przebaczać i prosić o przebaczenie. Przestańmy zatracać się w pogoni za bogactwem, raczej nauczmy się pomagać innym w biedzie. Nauczmy się troszczyć o życie swoje i innych. Dbać o środowisko bo ono jest naszym życiem i zdrowiem.
Zaś przede wszystkim zacznijmy szanować Boga: z rzeczywistym szacunkiem i z rzeczywistą świętością. Przestańmy bawić się w Bożego policjanta czy prokuratora, gdyż tacy u Boga nie mają żadnego szacunku i politowania.
Tylko tak można „w pewnym sensie” stać się Bogiem.
A warto być chociażby jego najmniejszą cząsteczką w duchu.
Przy tym należy pamiętać, że ducha naszego kształtuje nasze ciało, czyli my sami swoimi czynami i swoją myślą. Jeżeli ducha swego ukształtujemy już w Duchu Bożym to i ciało „w pewnym sensie” będzie Bogiem.

Dodaj komentarz